sobota, 18 marca 2017

• FOUR •

Znalezione obrazy dla zapytania elena gif 500x200
     Callissa obudziła się następnego dnia, wczesnym rankiem. Promienie słońca na siłę przebijały się przez zasłonięte żaluzje w oknach, nawet nie pamiętała kiedy je zasłaniała i czy w ogóle to ona zrobiła. Zmarszczyła brwi, czuła się zdezorientowana. Zobaczyła, że na nocnej szafce leży telefon, więc od razu po niego sięgnęła sprawdzając godzinę. Było parę minut po siódmej. 
     Dopiero po chwili przypomniała sobie o wczorajszej imprezie, na którą najwyraźniej nie poszła. Ostatnie co pamięta to, że po obiedzie przyszła na górę i od razu położyła się na łóżku. Najwidoczniej w świecie usnęła, a obudziła się dopiero dzisiaj. 
     Wstała z łóżka, które od razu starannie poprawiła. Po skorzystaniu z łazienki i umycia porządnie zębów zaszła do garderoby, z której wybrała ulubioną czarną parę spodni oraz niebieską bluzkę z długim rękawem. Następnie ubrana zasiadła przed toaletką, gdzie zrobiła sobie delikatny makijaż i wyprostowała włosy, które dzisiaj o dziwo były dość niesforne. 
     W kuchni usmażyła sobie jajecznicę z bekonem i zapatrzyła ciepłej herbaty. Ciotka spała po nocnej zmianie, więc starała się zachowywać, jak najciszej tylko potrafiła. Usiadła przy stole w jadalni, zaczęła jeść śniadanie, a przy okazji chwyciła za nieopodal leżącą gazetę. Jej uwagę przykuł artykuł z pierwszej strony, którego nagłówek brzmiał „Morderstwo w Mystic Falls - nie żyje osiemnastoletnia dziewczyna”. Poczuła jak po jej ciele przeszły dreszcze. Działo się to wszystko wczoraj podczas imprezy w Mystic Grill'u. Gdyby tam była, mogłaby być to równie ona. Cicho westchnęła i odłożyła gazetę na bok, gdyż odechciało jej się momentalnie czytać dalej.
     Pobrudzone przez siebie naczynia dokładnie umyła i odłożyła na suszarkę. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi, więc szybkim krokiem udała się w ich stronę. Odłożyła je, a przed nią stała Caroline z jakąś dziewczyną, którą widziała pierwszy raz na oczy. 
— Cześć! Przechodziłyśmy obok i pomyślałyśmy, że może uda nam się wyciągnąć Cię na spacer po mieście — uśmiechnęła się blondynka. — Poznaj moją przyjaciółkę, Bonnie. 
     Kruczowłosa dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i lekko machnęła do niej ręką. 
— Cześć, miło mi Cię poznać Bonnie — powiedziała z lekkim uśmiechem. — W sumie, mogę iść. Miło, że o mnie pomyślałaś, a tak w ogóle to przepraszam, że wczoraj się nie pojawiłam. 
     Blondynka pokiwała głową na znak, że rozumie. Callissa szybko udała się na górę, aby wziąć najpotrzebniejsze rzeczy i zeszła na dół, gdzie czekały na nią dziewczyny. Drzwi zamknęła na klucz, a następnie udały się w kierunku miasta, aby czegoś się wspólnie napić.
      Cała trójka usiadła przy stoliku w Mystic Grillu, czyli miejscu gdzie dość często młodzi ludzie spotykają się po szkole. Wcześniej zamówiły sobie po kawie, a teraz zamierzały pogrążyć się w rozmowie. Callissa cicho westchnęła i spojrzała na swoje towarzyszki. 
— Odkąd tutaj przyjechałam nurtuje mnie jedna rzecz — zaczęła, a widząc nagłe zwiększone zainteresowanie Bonnie i Caroline postanowiła kontynuować. — Ludzie spostrzegają mnie jako inną osobę. Jako Elenę, którą no cóż, nie jestem. Kim ona była?
     Panna Forbes i Bennett momentalnie pobladły. Jak jedna, tak i druga obdarzyła się spojrzeniem, który wołał pomocy”. Nie wiedziały co powiedzieć. Obydwie biły się z myślami, ale nie pokazywały tego po sobie. Starały zachowywać się naturalnie, aby Callissa nie nabrała kolejnych podejrzeń. Caroline przyjęła stanowczą i zdecydowaną postawę, sprawiając jednocześnie wrażenie pewnej siebie i przekonującej. 
 — Nazywała się Elena Gilbert, była naszą najlepszą przyjaciółką — zaczęła blondynka. — Cztery lata temu wyjechała, nie dając znać nikomu. Po prostu z dnia na dzień zapadła się pod ziemię i do tej pory nie wiadomo gdzie jest. Nie ma z nią kontaktu — lekko się uśmiechnęła. — W zasadzie to tyle w tej historii, a ludzie zwracają się tak do Ciebie, bo jesteś całkiem do niej podobna. 
     Callissa pokiwała głową, ale mimo wszystko miała wrażenie, że Panna Forbes nie mówi jej prawdy. Krótka historia wyssana prosto z palca? Możliwe, ale postanowiła się w to nie zagłębiać. Może kiedyś uda jej się poznać prawdę, ale to dopiero jak zaczną sobie w pełni ufać. 


Jakiś czas później, grudzień 2016r
     Minęło już sporo czasu odkąd przyjechała do Mystic Falls. Czuła się w tym miejscu całkiem dobrze, zupełnie jakby znała to miasto od najmłodszych lat. Cieszyła się, że tu jest. Z każdym dniem, miesiącem miała wrażenie, że granice tego miasta mają w sobie coś jeszcze, coś dziwnego, magicznego, nadnaturalnego. Nie wiedziała skąd się w niej bierze takie uczucie. 
    Na dobre zaprzyjaźniła się z Caroline i Bonnie. Dziewczyny okazały się być naprawdę w porządku, spędzały ze sobą mnóstwo czasu, po szkole wspólnie się uczyły. Z ciotką się dogadywała mimo tego, że rzadko ze sobą przebywały. Izabela pracowała na różne zmiany, a nawet, gdy była w domu to Callissie zdarzało się wychodzić. Jednak jak i jedna, tak i druga nie miały sobie tego za złe. Wystarczało im to co było teraz. 
     Jako iż dzisiaj była sobota, Callissa pozwoliła sobie poleżeć dłużej w ciepłym łóżku. Od miesiąca nie opuściła, ani jednego dnia w szkole, co wiązało się z wczesnym wstawaniem, a ostatnio jej sen nie należał do najlepszych. Budziła się kilka razy w ciągu nocy, aby zganiać z parapetu upartego kruka. Irytował ją fakt, że ptak postanowił nękać właśnie ją. 
      Wtem rozległ się dźwięk dzwonka, więc chwyciła za telefon patrząc któż to dzwoni. Okazało się, że Caroline, więc odebrała. Po krótkiej rozmowie cicho westchnęła i przewróciła teatralnie oczyma. Otóż Panna Forbes chciała się spotkać w jej domu. Zapewne chodziło jej o szybkie dokończenie przygotowań na jedną z kolejnych imprez, które organizowane były przez nią w szkole. Tym razem w niedzielę tematem przewodnim dyskoteki będą lata siedemdziesiąte. Nawet nie chciała tam iść, ale Caroline zadecydowała inaczej i wkręciła ją w przygotowania i obarczyła obowiązkami, których chciała za wszelką cenę uniknąć. 
     Z trudem zwlekła się z łóżka i niechętnie powędrowała do łazienki w celu odświeżenia się. Następnie odprawiła swój poranny rytuał przy toaletce i zajrzała do garderoby, aby wynaleźć jakieś ubrania na ten wyjątkowo chłodny dzień. Kiedy już zadecydowała w co się ubierze, od razu założyła je na siebie, aby nie tracić czasu. Szybkim krokiem wparowała ponownie do pokoju, aby spakować w niewielką torebkę najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak telefon i portfel. W biegu zarzuciła na siebie kurtkę skórzaną i zeszła na dół, gdzie odziała się w obuwie na ukochanym wysokim obcasie, i już miała wychodzić, ale usłyszała za sobą głos ciotki. 
— Śpieszysz się, kochanie? — zapytała sympatycznym głosem, który był miły dla jej uszu, czasami nawet przypominał jej on głos matki, która zawsze przed wyjściem ją doglądała, czy wszystko ze sobą zabrała. — Może pojedziesz moim samochodem, zawsze to szybciej, a tym bardziej, że zależy Ci na czasie.
     Callissa odwróciła się w stronę Izabeli z lekkim uśmiechem, która miała wyciągniętą w jej stronę szczupłą rękę, a na jej palcu huśtały się kluczyki od samochodu. 
— Jesteś pewna, ciociu? — zapytała niepewnie, na co Izabela odpowiedziała szerokim uśmiechem, a po chwili pewnym krokiem ruszyła w stronę brązowowłosej. 
— Gdybym nie była tego pewna, nawet bym Ci nie zaproponowała, abyś wzięła mój samochód — powiedziała wkładając jej w dłoń kluczki. — Jedź bezpiecznie i ostrożnie. 
— Dziękuję — wyjąkała z uśmiechem i przytuliła swoją ciotkę, ale tą chwilę przerwał dzwonek telefonu Callissy, więc odsunęły się od siebie. — Nie powinno to długo potrwać. 
     Kobieta pokiwała głową na znak, że rozumie, a Callissa wyszła z domu kierując się w stronę podjazdu, gdzie stał Chevrolet Captiva. Otworzyła drzwi i szybko wsunęła się do środka, aby po chwili odpalić silnik i odjechać w stronę domu Panny Forbes. 
     Zaparkowała przy drodze domu Caroline i wysiadła z auta. Chwilę po tym stała tuż przy drzwiach, ale nim zdążyła zapukać, blondwłosa przyjaciółka już stała w progu, a po minie było widać, że była zniecierpliwiona. W ciągu tych paru miesięcy udało jej się poznać Pannę Forbes niemalże w stopniu doskonałym. Otóż blondynka nienawidziła, gdy ludzie spóźniali się kiedy ich potrzebowała, ani nie znosiła odmowy, więc tylko dla tego zgodziła się pomóc jej w przygotowaniach. Caroline wkładała całe serce i czas we wszystko co robiła, co najmniej jakby były to przygotowania na jej własny ślub. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, nigdy nie wywiązywała się z obowiązków, które wzięła na swoje barki i oczekiwała tego od innych, których poprosiła o niewielką pomoc. Powitała ją dopiero po chwili lekkim uśmiechem i odsunęła się od drzwi, aby Callissa mogła swobodnie wejść do środka i udać się prosto do salonu, gdzie czekała na nich Bonnie, która również nie wyglądała na zadowoloną całą sprawą.
— W takim razie wszystko mamy gotowe — klasnęła w dłonie Caroline odkładając na bok wszystkie dokumenty i notatki, które przed chwilą sprawdzały. — Wszystko będzie tak jak zaplanowałyśmy, nic nie umknęło mojej uwadze, więc jesteśmy na dobrej drodze. Oprócz jednego... — w tym momencie przeniosła wzrok na Pannę Gesselle. 
     Callissa zmarszczyła delikatnie brwi, a w jej głowie piszczał cichy głosik, aby Caroline nic więcej nie wymyśliła im do roboty. Jedyne o czym w tej chwili marzyła to powrót do domu i ciepłego łóżka, tylko dlatego, że następną część dnia miała zamiar przeznaczyć na totalne lenistwo, którego potem co najwyżej będzie się wstydzić. Wiedziała, że to jednak nie możliwe, a to wszystko przez ten wyraz twarzy Panny Forbes, która ewidentnie coś niedobrego, przynajmniej tak jej się wydawało, knuła w swojej tlenionej główce. Ponowne niespodziewane klaśnięcie gospodyni w dłonie sprawiło, że - Bonnie i Callissa podskoczyły na sofie.
— Moja droga, idziesz na imprezę, a partnera to Ty nie masz — oznajmiła blondynka, a Callissa powoli zaczęła panikować, bo znając Pannę Blondi weźmie sprawy w swoje ręce. 
     Jej wzrok błądził po całym salonie o ścianach w słonecznych barwach, które co jakiś czas były ozdobione białymi ramkami ze zdjęciami z życia Caroline i jej mamy - Elizabeth. Ręce stawały się coraz to bardziej mokre, a w jej głowie był totalny mętlik z odpowiedziami, a bardzo chciała wybrnąć z tej lekko niezręcznej dla niej sytuacji. Nagle zapaliła się nad nią żarówka. 
— Tak właściwie, to mam z kim iść — wypaliła bez namysłu, po czym skarciła samą siebie w myślach za tą wyjątkowo głupią i nieprzemyślaną odpowiedź. 


     Już od ponad godziny błąkała się leśnymi ścieżkami z chęcią nagłego ataku rozpaczy i paniki, że okłamała Caroline. Nie rozumiała samej siebie. Jak mogła być tak głupia? Sama sobie wykopała głęboki dół, który musiała teraz samodzielnie zakopać. 
Znalezione obrazy dla zapytania stelena gif     Musiała znaleźć sobie partnera i to jeszcze dzisiaj. Rozejrzała się wkoło siebie i pokręciła głową na boki. Marne miejsce do spotkania kogoś, pomyślała, a następnie skręciła w następną leśną alejkę drzew. Zamierzała wyjść na miasto, a najlepiej do Mystic Grill'a, gdzie w soboty dużo osób ze szkoły spędza tam czas. Jak nie tam, to nigdzie indziej.
     Schodząc ze stromej górki, usłyszała trzask, który w tej leśnej ciszy brzmiał co najmniej jak koło ucha, a dokładnie dochodził on spod jej stóp. Wystraszona i zdezorientowana potknęła się o korzeń, który stanął na jej drodze, przez co runęła jak długa przed siebie. Staczając się w dość szybkim tempie, czuła jak na jej ciele powstają siniaki, które raczej szybko się nie zagoją. W myślach błagała, aby w końcu się gdzieś oparła, a najlepiej byłoby cofnąć czas i pójść zupełnie inną drogą. Wtem poczuła na swoim ciele ręce, a cały do tej pory kręcący się świat, stanął w miejscu. Nie widziała swojego wybawcy, gdyż była odwrócona do niego tyłem. Była wdzięczna danej osobie, ale wstyd było się jej odwrócić i pokazać swoją kompletnie niezdarną postać. Wiedziała jednak, że musi w końcu to zrobić, podziękować i uciec czym prędzej do domu, aby zaoszczędzić sobie większego wstydu przy wybawicielu
— El... Callissa, nic Ci nie jest? — usłyszała zatroskany, męski głos. — Bardzo się poobijałaś? 
     Doskonale znała ten głos, często słyszała go na lekcjach historii. To ten głos wypowiadał wszystkie trafne odpowiedzi, a oczy właściciela często się w nią wgapiały. Mimo wstydu, postanowiła się odwrócić i wstać na równe nogi. Odwróciła się do pozycji siedzącej, choć ból sprawiał jej niemały problem. Z pomocą wybawcy stanęła naprzeciwko niego, a jej twarz odziana była w grymas przez niemiłe uczucie poobijanej każdej części ciała. 
— Dziękuję Ci, Stefan — wydukała najgłośniej jak mogła. — Kilka zadrapań i uderzeń... Nic mi nie będzie, dam radę, ale muszę już iść — powiedziała speszona i zaczęła odchodzić.
— Co Ci strzeliło do głowy, żeby samej chodzić po lesie? — nie dawał za wygraną podążając zaraz za nią. — Sama widzisz co się stało — jego głos znowu stał się zatroskany. 
     Spojrzała na swojego chwilowego towarzysza kątem oka. Było jej głupio i wstyd. 
— Gdybym wiedziała, że jestem na tyle niezdarna... To wcale nie wychodziłabym z domu. Nic mi nie będzie, trochę poboli i się zagoi — odpowiedziała spokojnie. — Jeszcze raz dziękuję.
     Salvatore pokiwał głową na boki. Był podirytowany, że dziewczyna czasami nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństw, szczególnie w lesie, gdy była na dodatek sama. Dopiero po chwili zauważył, że dziewczyna jest oddalona od niego o kilkadziesiąt kroków dalej. Nie mógł się zgodzić na to, żeby resztę drogi wracała sama, a tym bardziej, że w dalszej części lasu są o wiele bardziej strome pagórki, a ona jak sama stwierdziła, jest niezdarą. 
— Pozwolę sobie Ciebie odprowadzić — powiedział, gdy ją dogonił. — Nie chcę słyszeć odmowy, nawet bym nie posłuchał — dodał pośpiesznie, widząc, że dziewczyna już otwiera usta.
— Planowałam spacer, aby przemyśleć kilka rzeczy, a nawet przez chwilę szlochać nad swoją dzisiejszą wypowiedzianą głupotą — zaczęła patrząc przed siebie. — Tyle, że w samotności.
— Nie krępuj się — odparł, a na jego twarz wkradł się uśmieszek, gdy zobaczył, że Callissa powoli gotuje się sama w sobie. — A tak z czystej ciekawości... nad czym chciałaś szlochać?
     Panna Gesselle spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami. Nie była pewna, czy mówić mu prawdę, która okazała się najgłupszą rzeczą jaką zrobiła, oprócz niefortunnego upadku z pagórka. Jednakże Stefan wydawał się być dobrym słuchaczem. 
— Muszę znaleźć sobie jakiegoś partnera na jutrzejszą szkolną imprezę — powiedziała na jednym tchu, bardzo szybko. — Okłamałam przyjaciółkę, że już kogoś mam, bo gdybym zaprzeczyła to zaczęłaby mi szukać partnera na własną rękę, a tego wolałam uniknąć. 
     Stefan pokiwał głową na znak, że rozumie. Szli dalej ramię w ramię w ciągłym milczeniu, które żadnemu nie przeszkadzało. Gdy w końcu doszli do tylnego ogrodu Callissy, Salvatore lekko się uśmiechnął i spojrzał na towarzyszkę, która obdarzyła go pytającym wzrokiem. 
— Miałem nie iść na tą całą imprezę, bo nie kręci mnie to i jestem typem samotnika... — zaczął. — Jednak widząc Twoją desperację to jestem skłonny Ci towarzyszyć Panno Gesselle.

♣ — ♣ — ♣
Witam ponownie! Długo zwlekałam z tym rozdziałem, mimo, że nie wyszedł nadal tak jak chciałam, a na pisanie nie miałam ostatnio czasu. Dawno takiej nagonki nie miałam — jedź tu, zrób to, naucz się tego i tamtego. Taka zmęczona to jeszcze nigdy nie byłam, jak przez te dwa tygodnie. Rozdział się pojawił, mimo, że mi się nie podoba. Przepraszam za ten niewypał. 
Nowe okładki opowiadania: